Kik: Kosiniak-Kamysz uznał, że musi dbać o interes PSL, nie Grzegorza Schetyny

Kik: Kosiniak-Kamysz uznał, że musi dbać o interes PSL, nie Grzegorza Schetyny

Dodano: 
Prof. Kazimierz Kik
Prof. Kazimierz Kik Źródło: PAP / Michał Walczak
Gdyby Polskie Stronnictwo Ludowe poszło w szerokiej koalicji, grałoby na Schetynę. Stałoby się jedynie jednym z trybików w tej maszynie. Co z tego, że partia miałaby kilkunastu posłów, skoro straciłaby kolejnych wyborców i własną tożsamość. Zachowanie Kosiniaka-Kamysza jest o tyle racjonalne, że wie, iż musi dbać o interes PSL a nie Schetyny – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Co oznacza decyzja PSL o oddzielnym starcie w wyborach parlamentarnych?

Kazimierz Kik: Trzeba sobie zadać pytanie, o co tak naprawdę chodzi liderom opozycji.

Jak to o co? O wygranie z PIS.

Niezupełnie. Sondaże pokazują, że na wygraną z PiS szanse są niewielkie (co nie znaczy, że ich nie ma). Ale tak naprawdę Grzegorzowi Schetynie chodzi o utrzymanie pozycji lidera. A może to zrobić tylko w przypadku przyzwoitego wyniku, czyli nawet porażki z PiS, ale tylko kilkuprocentowej oraz w sytuacji, gdy będzie liderem całej, jak najszerszej listy opozycyjnej. Jeśli PO wystartuje osobno i poniesie klęskę 40:20, to wtedy Schetyna straci przywództwo.

W takim razie osoby start PSL to przywództwo osłabia. W co zagrał Władysław Kosiniak-Kamysz?

Rzeczywistym celem Schetyny, jest zachowanie przywództwa i jak najlepszy wynik – przewodniczący PO jako człowiek racjonalny doskonale zdaje sobie sprawę, że wygranie z PiS nie jest wprawdzie niemożliwe, ale bardzo mało prawdopodobne. Aby minimalizować klęskę należy budować jak najszerszy blok. Jednak gdyby Polskie Stronnictwo Ludowe poszło w tej koalicji, grałoby na Schetynę. Stałoby się jedynie jednym z trybików w tej maszynie. Co z tego, że partia miałaby kilkunastu posłów, skoro straciłaby kolejnych wyborców i własną tożsamość. Zachowanie Kosiniaka-Kamysza jest o tyle racjonalne, że wie, iż musi dbać o interes PSL a nie Schetyny. A więc celem jest uratowanie jak największej liczby wyborców PSL.

Ale to ryzykowne, bo PSL może nie przekroczyć progu wyborczego?

Oczywiście, że Władysław Kosiniak-Kamysz ryzykuje. Ale ryzykowałby też w przypadku startu z jednej, szerokiej listy opozycyjnej. W przypadku porażki przy starcie osobnym, a więc nie przekroczenia progu, utrzymuje szansę na zachowanie jakiejś grupy wyborców na prowincji. Startując z jednej listy z PO takiej gwarancji nie ma. Tak gra na uratowanie własnej tożsamości i odrębności. Jest jeszcze jedna kwestia.

Jaka?

Startując osobno, stawiając na uratowanie własnej odrębności, tożsamości, ma szansę na zdobycie nawet siedmiu procent wyborców. PSL zawsze realizowało swoje interesy, stawiając przed sobą jasny cel, sprowadzający się do zasady, że w wyborach zawsze wygrywa koalicjant ludowców. Jeżeli okazałoby się, że dobry wynik PSL uszczupliłby zasoby PiS-u, mogłoby się okazać, że Ludowcy wracają do gry. Stając się koalicjantem partii rządzącej. A więc działanie Kosiniaka-Kamysza jest oczywiście ryzykowne, ale racjonalne.

Czy jest możliwa większość konstytucyjna PiS?

Oczywiście wszystko jest możliwe, choć osobiście w to wątpię. Sondażom nie można za bardzo ufać, jednak wskazują one pewną tendencję. A ta jest korzystna dla PiS-u. Nie mówi jednak o skali wygranej partii rządzącej. Wszystko zależy od frekwencji. Wybory mobilizują elektorat ugrupowań o jasno określonej tożsamości, jak PiS. W przypadku szerokiego bloku wyborcy lewicowi mogą nie zagłosować bo nie lubią liberałów, liberałowie mogą nie chcieć socjalistów, a znów konserwatystom może przeszkadzać wsparcie dla LGBT.

Czytaj też:
Kłopotek: Im bardziej PO tuli Czarzastego, tym więcej ich ludzi może przejść do nas
Czytaj też:
PSL podjęło decyzję ws. wyborów. Schetyna nie będzie zadowolony

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także