Ziemkiewicz: Prędzej kaktus mi wyrośnie, niż Tusk to zrobi

Ziemkiewicz: Prędzej kaktus mi wyrośnie, niż Tusk to zrobi

Dodano: 316
Rafał A. Ziemkiewicz
Rafał A. Ziemkiewicz Źródło: PAP / Arek Markowicz
Rozpacz w Platformie zazwyczaj przejawia się marzeniem o powrocie Donalda Tuska. Bo Tusk kojarzy się tam z czasami potęgi i jego rządy to taki ich mityczny złoty wiek. Stąd nie dziwię się, że go przyzywają. Natomiast kaktus na ręce mi wyrośnie jeśli Donald Tusk tych wezwań usłucha i przyjedzie – mówi portalowi DoRzeczy.pl Rafał A. Ziemkiewicz, publicysta tygodnika „Do Rzeczy”.

Opozycja oczekuje pomocy. Wzywa Donalda Tuska, by ratował kampanię Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Czy rzeczywiście jest tak źle z kandydatką PO, że potrzeba aż byłego przewodniczącego Rady Europejskiej?

Rafał A. Ziemkiewicz: Z kandydatką rzeczywiście jest bardzo źle. Każdy jej występ przynosi kolejne zgryzoty Platformie Obywatelskiej. Wydaje mi się, że stopień jej nieogarnięcia zaskoczył liderów PO. Nikt nie spodziewał się, że będzie to kandydatka doskonała, ale też nikt nie spodziewał się, że będzie w takim tempie produkować rzeczy kompromitujące nie tylko w elektoracie PiS i niezdecydowanym, ale nawet w tym, do którego chce kierować swój przekaz. Słowa „co mi pan tu takie pytanie zadaje, nie może dwóch facetów mieć dzieci” musiały liderami PO wstrząsnąć. A jeszcze bardziej musiał nimi wstrząsnąć sondaż, według którego Kidawa-Błońska straciła aż 11 proc. w ciągu miesiąca. A wcześniej też straciła w sondażach zaufania.

I stąd pomysł, by ściągać Donalda Tuska?

Rozpacz w Platformie zazwyczaj przejawia się marzeniem o powrocie Donalda Tuska. Bo Tusk kojarzy się tam z czasami potęgi i jego rządy to taki ich mityczny złoty wiek. Stąd nie dziwię się, że go przyzywają. Natomiast kaktus na ręce mi wyrośnie jeśli Donald Tusk tych wezwań usłucha i przyjedzie.

Mówimy tu o słabości Kidawy-Błońskiej, jednak ostatnio pojawiło się całkiem sporo tekstów o tym, że PiS ma z Kidawą problem, że wreszcie opozycja ma pomysł na kampanię i pokonanie Andrzeja Dudy?

Był taki minister propagandy Saddama Husseina, który podczas wojny w Iraku na konferencjach prasowych przekonywał, jak to Irakijczycy wygrywają a Amerykanie ponoszą straszliwe klęski. I tak gadał, gadał, aż w którymś momencie ściana padła i wjechał przez nią amerykański czołg. I tak się te konferencje prasowe skończyły. Podobnie jest z opowiastkami PO, że PiS się boi, że ma wielki problem z Kidawą-Błońską. Raczej chodzi tu o podtrzymanie ducha i mobilizacji we własnym obozie.

Jednak elektorat opozycji jest całkiem spory. Na kogoś musi postawić. Czy jest możliwość, że w wyborach wesprze kogoś innego, niż Kidawa-Błońska i to ten ktoś wejdzie do drugiej tury?

Jedną z przyczyn, dla których nie wierzę w powrót Donalda Tuska jest to, że były premier bardzo wyraźnie powiedział, że on widzi się w kampanii wyborczej, ale Władysława Kosiniaka-Kamysza. Pod warunkiem wszakże, że byłby on kandydatem EPP, czyli Europejskiej Partii Ludowej. A więc formacji, do której należą PO i Polskie Stronnictwo Ludowe, a Donald Tusk jest jej przewodniczącym. W tym sensie jego zaangażowanie w kampanię byłoby logiczne. Jednak to jest scenariusz na szczęście dla Andrzeja Dudy bardzo mało realny. Bo trudno sobie wyobrazić sytuację, w której Platforma wycofuje kandydaturę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej po to, by wesprzeć kandydata PSL.

No, jednak obie partie są w EPP, tworzyły też przez osiem lat koalicję rządową w Polsce?

Ale w istocie są to PSL i PO, dwie partie mające swoje aparaty, każdy z nich mający swoje interesy. PO jest partią większą, chce tę pozycję zachować. Oddanie pola PSL-owi jest wbrew jej interesom. Z kolei nie jest w interesie Tuska angażować się po stronie Kidawy-Błońskiej przeciwko Kosiniakowi-Kamyszowi, którego sam bardzo wyraźnie poparł kilka razy. Bardzo korzystna sytuacja dla PiS-u polega na tym, że dużo groźniejszym kandydatem niż Kidawa-Błońska jest Kosiniak-Kamysz. Ale prawdopodobieństwo, że w drugiej turze znajdzie się ktoś inny, niż kandydatka PO jest bardzo małe. I PiS powinien chuchać i dmuchać na Kidawę-Błońską, by to ona była konkurentką urzędującego prezydenta.

Czy największym zagrożeniem dla Andrzeja Dudy i PiS-u nie jest paradoksalnie to, o czym Pan powiedział? Zbytnia pewność, uśpienie elektoratu…

PiS się bardzo boi ‘’klątwy zakonnicy” – pamiętamy słowa Michnika o tym, że Komorowski, by przegrać musiałby przejechać po pijanemu niepełnosprawną zakonnicę w ciąży. Tę porażkę Komorowskiego wszyscy mają w pamięci. I w PiS jest polowanie na każdego, kto mówi, że Andrzej Duda ma wygraną w kieszeni. Jest też świadomość, że opozycja drugą turę zechce zamienić nie na starcie osobowości dwójki kandydatów, ale plebiscyt. Nawet nie nad rządami PiS – bo przypomnienie jako alternatywy rządów PO mogłoby być łatwe dla PiS-u do wygrania, ale plebiscyt na temat ogólnie Europy. Czy chcemy w niej być, czy pozwolić na jej opuszczenie, do którego PiS chce doprowadzić. Jednak żeby taki plebiscyt wypalił, to jakiegoś kandydata trzeba mieć. Przy tak słabej kandydatce jak Kidawa-Błońska żaden plebiscyt się nie uda.

Czytaj też:
Warszawa nie przyznała dotacji na letni teatr Jandy. Ziemkiewicz: Zrobiła swoje, może sp...adać

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także