Prof. Ryszard Bugaj: Urban a potem Palikot sprowadzili polską politykę do poziomu rynsztoka

Prof. Ryszard Bugaj: Urban a potem Palikot sprowadzili polską politykę do poziomu rynsztoka

Dodano: 440
Prof. Ryszard Bugaj
Prof. Ryszard Bugaj Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Niedawno wpadł mi w ręce zbiór wywiadów Teresy Torańskiej. I tam było zdjęcie Jerzego Urbana, pokazującego środkowy palec. Nie w emocjach, po ostrej debacie, ale z satysfakcją, premedytacją. Zapominamy, że język debaty publicznej w Polsce do poziomu rynsztoka sprowadził najpierw Jerzy Urban, potem Janusz Palikot – mówi prof. Ryszard Bugaj, ekonomista Polskiej Akademii Nauk, działacz Solidarności w PRL, w III RP założyciel Unii Pracy.

Kampania prezydencka ruszyła na dobre. Jej początek to wyścig na populizmy, czy przeciwnie, starcie merytoryczne programów, idei, wartości?

Prof. Ryszard Bugaj: Wydaje mi się, że takim prawdziwym triumfem populizmu były ostatnie wybory parlamentarne. Wtedy padło wiele obietnic, często na wyrost. To z jednej strony jest już mało groźne – bo większość ludzi i tak w przesadne zapowiedzi nie wierzy, więc nie ma ryzyka, że będą one realizowane. Z drugiej strony jest pewne niebezpieczeństwo – dzieje się tak w sytuacji, gdy trzeba podjąć niepopularne decyzje, ale politycy obawiają się reakcji.

Na przykład?

Przykładem są ceny energii. Z wielu względów, głównie ekologicznych, one po prostu muszą pójść w górę. Ale rząd PiS może by i podniósł te ceny, ale doskonale zdaje sobie sprawę, że wówczas opozycja podniosłaby krzyk przeciwko podwyżkom. Bo populizm w naszym kraju dotyczy wszystkich sił politycznych. Jeśli chodzi o wybory prezydenckie, to panuje przeświadczenie, że prezydent niewiele może. Jest to przeświadczenie nieprawdziwe, bo w gruncie rzeczy ma dość wiele instrumentów politycznych. I dobrze byłoby, gdyby kandydaci w wyborach prezydenckich powiedzieli szczerze jaki mają pomysł na rozwiązanie ważnych problemów gospodarczych, czy społecznych. Niestety, wygląda na to, że kandydaci startujący w wyborach są dość mało samodzielni w stosunku do własnych środowisk politycznych. I dotyczy to zarówno urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy, jak i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która jest bezbarwna, nieokreślona. Wszystko, co ma do powiedzenia, to, że powinniśmy się wzajemnie szanować. To sympatyczne, ale niewystarczające.

Szczególnie, że w Pucku pani Kidawa-Błońska podeszła i przywitała się z grupą osób, która hejtowała Andrzeja Dudę?

O, jeśli chodzi o hejt i agresję obie strony są siebie warte. Choć warto pamiętać o tym, kto ten język agresji wprowadził. Bo wszyscy dziś żyją nagannym gestem jednej posłanki w trakcie debaty w Sejmie. A ja niedawno szukałem w domu jakiejś książki, i wpadł mi w ręce zbiór wywiadów Teresy Torańskiej. I tam było zdjęcie Jerzego Urbana, pokazującego środkowy palec. Nie w emocjach, po ostrej debacie, ale z satysfakcją, premedytacją. A poseł Andrzej Rozenek, dziś pomstujący na hejt w życiu publicznym, to był przecież wice-Urban.

Potem był posłem i kandydatem na prezydenta Warszawy z ruchu Palikota?

Właśnie, bardzo często zapominamy, że język debaty publicznej w Polsce do poziomu rynsztoka sprowadził najpierw Jerzy Urban, potem Janusz Palikot. Natomiast ten fatalny styl w polskiej polityce niestety się upowszechnił. I powiem szczerze, że nie jestem optymistą. Politykę Polską i debatę publiczną czeka impas. Nie wiadomo jeszcze do końca jak będzie to wyglądać, ale ten klincz między PO i PiS-em niczego dobrego nie wróży. Jeśli osobiście miałbym wskazywać, to najbliżej mi do Władysława Kosiniaka-Kamysza. Nie jestem jednak optymistą jeśli chodzi o wynik lidera PSL – sądzę, że w drugiej turze znajdzie się Andrzej Duda i Małgorzata Kidawa-Błońska.

Wydawałoby się, że jako lewicowiec powinien Pan popierać kandydata lewicy…

To są postkomuniści, do nich nigdy nie było mi blisko.

Nie do końca postkomuniści – to sojusz trzech ugrupowań – postępowej obyczajowo Wiosny Roberta Biedronia, który kandyduje na prezydenta, ale też postkomunistycznego SLD i Razem, które miało być tą niekomunistyczną lewicą?

Z dużym smutkiem patrzę na ten mariaż partii Razem z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Ja rozumiem, że bez tego aliansu z postkomunistami nie znaleźliby się w Sejmie. Ale teraz dowiaduję się, że doradcą ma być Stanisław Ciosek. Z całym szacunkiem do niego – ma wiedzę merytoryczną, jest to taki „brat łata”. Ale przeszłość… Idzie to w bardzo złym kierunku.

Czytaj też:
Ziemkiewicz: Prędzej kaktus mi wyrośnie, niż Tusk to zrobi

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także